sobota, 27 października 2012

Komplementarnie stary laptop: podejście pierwsze - Windows XP

Najbanalniejszym wyborem systemu operacyjnego do mojego komplementarnie starego laptopa od razu wydał mi się Windows XP. Tym bardziej, że razem z laptopem dostałem licencję na ten system. XP jest sprawdzony, stabilny i lekki - w końcu powstał już ponad 10 lat temu, a mimo to nadal jest powszechnie używany. Niestety jest też przestarzały i nie ma pełnego wsparcia. Zostały mu już "tylko aktualizacje bezpieczeństwa".
Poprzednia część:  Komplementarnie stary laptop

XP w natarciu

Żeby nie było, że poszedłem na łatwiznę przed zainstalowaniem poznęcałem się nad instalką systemu za pomocą nLite - to taki ciekawy program, który służy do edycji płyty instalacyjnej Windowsa. Z jego pomocą można znacznie odchudzić system, na przykład usuwając zbędne programy typu Internet Explorer lub wstępnie skonfigurować system, dodać Servis Pack, a nawet całkowicie zautomatyzować proces instalacji. Po szczegóły odsyłam do tutoriali, np. tu klik.

Instalacja systemu jest bezproblemowa i nie wymaga żadnych specjalnych umiejętności. Czas trwania całego procesu - od włożenia płyty do napędu do zakończenia - to mniej więcej 1 godzina. Potem należy jeszcze zainstalować aktualizacje oraz sterowniki, ponieważ czysty XP nie radzi sobie nawet z płynnym przesuwaniem okiem po ekranie - potrzebuje do tego sterowników grafiki. To trwa już o wiele dłużej, dokładny czas zależy od daty wydania płyty instalacyjnej i posiadanego sprzętu. Niestety tutaj system Microsoftu nie jest zbyt przyjazny i wszystko trzeba zrobić samemu.

XP w akcji

Po instalacji odchudzony system z Service Packiem 3 i podstawowymi sterownikami zajmował 2,5 GB miejsca na dysku (razem z plikiem wymiany) i ok. 100 MB RAM. Ten system jest na tyle lekki, że działa płynnie nawet przy 256MB RAMu.Wszystkie operacje na plikach, konfiguracja i aktualizacje przebiegły bez żadnych problemów. Problem pojawił się przy próbie zrobienia czegoś więcej niż to co potrafi czysty XP. Próba oglądania filmu przy takiej ilości RAMu to czysty masochizm, trochę jak połączenie porysowanej płyty i kiepskiego odtwarzacza DVD. Podobnie sprawa ma się, gdy próbujemy przeglądać internet. Odpalenie WiFi oraz Google Chrome pozwala na w miarę wygodne używanie komputera, do czasu wejścia na wymagającą stronę (np. dobreprogramy.pl) lub otwarcia drugiej karty. Wtedy można już organizować konkurs cierpliwości pt. "kto pierwszy rzuci laptopem o ścianę". Krótko mówiąc perspektywa długoterminowego używania Windows XP z 256 MB RAMu, nie przypomina niczego, poza chorym snem twórcy psychodelicznych filmów animowanych dla psychopatycznych dzieci.

Sprawa zupełnie zmienia się po dołożeniu pamięci. 1 GB RAMu jest już zupełnie wystarczający do oglądania filmów, czy przeglądania internetu. Również Libre Office staje się zdatny do użytku, a Dropbox działający w tle przestaje zamrażać system przy próbie synchronizacji plików. Generalnie da się wtedy używać komputera do prac biurowych. Bardziej zdesperowani mogą próbować bawić się w edycję zdjęć lub montaż filmów, lecz tylko za pomocą prostych programów - na więcej nie pozwoli procesor. Na takim sprzęcie działają również starsze gry. Bez żadnego problemu można odpalić Need For Speed Underground, Trains and Trucks Tycoon lub The Elder Scrolls III Morrowind. Możliwości mojego komputera najbardziej ogranicza zintegrowana karta graficzna, ale jeśli ktoś ma laptopa z lepszą kartą może śmiało instalować nowsze produkcje. Absolutnym szczytem możliwości mojego laptopa jest NFS Most Wanted - działa, niestety tylko na  absolutnie minimalnych ustawieniach.

XP po liftingu

Jeśli już zdecydujemy się na używanie Windows XP, możemy spróbować odświeżyć trochę jego wygląd. Oto co udało mi się zrobić z systemem w pół godziny:
Po liftingu Windows XP nabiera uroku

Podsumowanie

Windows XP to stary i nierozwijany już system operacyjny. W zamian za to dostajemy wyjątkową lekkość i stabilność. Niestety ten system nie ma wielu ulepszeń do jakich przyzwyczaiły nas nowoczesne dystrybucje Linuxa i Windows 7 - nie ma wielu pulpitów, ani podglądu zawartości okien.

Zalety i wady takiego rozwiązania można wymieniać jeszcze długo. Według mnie Windows XP jest jedynym słusznym rozwiązaniem dla osób, które chcą uzdatnić stary komputer do pracy biurowej. W następnym odcinku spróbujemy zainstalować na starym komputerze Linuxa (nie, nie powiem jakiego - sam jeszcze nie wiem :-) ).

sobota, 13 października 2012

Gdy isolinux nie działa

Ostatnio odkryłem, że isolinux nie działa na moim komputerze. Problem był poważny - prawie żadne LiveCD nie chciało działać. Rozwiązaniem problemu okazał się GRUB, który niestety nie był zainstalowany. W ostateczności poratowałem się bardzo fajnym wynalazkiem jakim jest SuperGRUB.


GRUB w akcji

Aby uruchomić Ubuntu 12.04 z pendrive, musiałem zrobić trzy rzeczy:
  1. Załadować kernel linuxa, czyli plik vmlinuz.
  2. Załadować inicjalizacyjny system plików, czyli inird.img.
  3. Zabootować system.
Wykonanie tego zadanie okazało się proste, choć zdobycie "know how" nie było wcale takie łatwe. Jak się okazało całość sprowadza się do czterech komend. Pierwszą z nich jest:
set root=hd1
Służy ona do wybrania głównej partycji. Jeśli np. nasz pendrive to drugi dysk, będzie on widziany jako hd1, jeśli trzeci to hd2 itd. Kolejne polecenie to:
linux /casper/vmlinuz boot=casper quiet splash
Tak wygląda komenda linux dla Ubuntu. Ładuje ona kernel z podanej dalej ścieżki i dba o to, żeby przy bootowaniu zostały przekazane odpowiedznie argumenty. Listę argumentów znalazłem w pliku isolinux.cfg, który znajduje się w pliki .iso z Ubuntu. Przedostatnią komendą jest:
initrd /casper/initrd.lz
Służy ona do załadowania inicjalizacyjnego ramdysku z podanej lokalizacji. A teraz:
boot
I już system powinien wystartować bez żadnego problemu. Jeśli nie oznacza to najprawdopodobniej źle wpisane argumenty.